poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Recenzja: Dr Irena Eris, Provoke, podkład




Witajcie!

Jakiś czas temu miałam okazję wypróbować podkład dr Ireny Eris – Provoke. Dzisiaj, po długim zapomnieniu o całej sytuacji, zapraszam Was na moją subiektywną opinię na temat produktu.



Podkład ten dostępny jest w trzech wariantach: Radiance – rozświetlający, Matt – matujący oraz Lift – liftingujący. Każdy z tych trzech grup ma swoje cztery odcienie (z czego trzy wchodzą w brązy, jeden w róż). Radiance oraz Matt występują z SPF 15. Poza tym kupimy je w ładnych, szklanych opakowaniach o pojemności 30ml.

A teraz przejdźmy do rzeczy. W ramach mojego kręcenia się po Douglasie, postanowiłam wziąć i wypróbować podkład, o którym słyszałam sporo dobrego. Chciałam przede wszystkim sięgnąć po jakąś droższą półkę cenową, aby dowiedzieć się, czy naprawdę warto. Poniżej przedstawiam Wam dwie próbki, które otrzymałam na wypróbowanie. 



Może tak, aby się nie powtarzać, powiem tylko, że nie zauważyłam żadnej różnicy pomiędzy Matt i Radiance poza tym, że w pierwszym przypadku moja skóra faktycznie się nie świeciła. W drugim podkładzie rozświetlającym nie zauważyłam żadnych drobinek, więc uważam, że poza tym małym szczególe o którym wspomniałam wyżej, niczym się nie różnią. 

Od producenta:
Provokuj nieskazitelną cerą.
Idealnie dobrany podkład  Dr Irena Eris Provoke łączy w sobie efekt wspaniałego makijażu z zaawansowanymi rozwiązaniami pielęgnacyjnymi.



1.       Krycie.
Podkład spisuje się znakomicie. Nakładałam go najczęściej palcami, może z raz pędzlem i zawsze byłam zadowolona z efektu. Kryje równomiernie, nie pozostawia smug, łatwo się rozprowadza. A! Dodatkowo nie zapycha i naturalnie wygląda na skórze, nie robi plam i sztucznego efektu.

2.       Zapach.
Tak, dobrze czytacie – ZAPACH. Jak przeważnie miałam styczność z podkładami, które takiej cechy nie posiadały, tak tutaj byłam NAPRAWDĘ zaskoczona. Dlaczego? Cóż, a gdybym Wam powiedziała, że podkład (przeznaczony głównie dla kobiet), pachnie jak męska woda po goleniu? Dałybyście wiarę? Ot co, to prawda.

3.       Konsystencja + suche skórki.
Już pisałam wyżej – brak problemu z rozprowadzaniem i – co mnie zaskoczyło! – w ogóle nie podkreśla suchych skórek. Jak dla mnie nowość wśród podkładów, zawsze miałam z tym problem.

4.       Kolorystyka.
I tutaj przykry punkt (jak dla mnie), bo podkład ten nie sprawdzi się dla bladzioszków. Gama kolorów jest doprawdy uboga – nawet na lato pozostaje zbyt „ciemna”. Porównałabym to z dostępnymi kolorami w firmie Pharmaceris.
Wybaczcie, ale nie udało mi się najlepiej uchwycić koloru na skórze. Próbowałam chyba milion razy!


5.       Trwałość.
Jak najbardziej na plus. Nawet w upalne dni podkład trzymał się w ryzach przez cały dzień. Owszem, być może na nosku odrobinkę zszedł, ale nie całkiem! Policzki, czoło, w większości broda pozostały nienaruszone.

6.       Cena a jakość.
Zakupimy go za ok. 80zł. To dużo? Pojęcie względne. Nie sądzę, aby jakiś inny podkład z najwyższej półki zaoferował nam coś więcej jak ten (poza szerszą gamą kolorystyczną). Jednakże jeżeli jesteśmy osobami na utrzymaniu rodziców, będzie to dość spory wydatek. Co innego, gdy kobieta pracuje i kupuje kosmetyki za swoje pieniążki. Takie moje zdanie. Osobiście kupiłabym go okazjonalnie, przed jakąś większą uroczystością, jeśli nie mam zamiaru korzystać z usług kosmetyczki. Na co dzień – jak dla mnie trochę za drogi. 

7.       Dostępność.
Półki Douglas oraz Sephora.

1 komentarz:

  1. Nie miałam okazji wypróbować. Dobrze, że sztucznego efektu nie robi.

    OdpowiedzUsuń